wtorek, 4 października 2011

CHÓR KOBIET | PROJEKT II: MAGNIFICAT

Długo zwlekałam z napisaniem czegokolwiek na temat drugiej części Chóru Kobiet i wiem, że albo zrobię to teraz, albo  wcale.
Siła projektu Chór Kobiet polega na ataku z zaskoczenia. W drugiej części atak zostaje, ale naturalnie zaskoczenia już nie ma.  Za pierwszym razem byłam zupełnie wytrącona z równowagi, co spowodowało, że na Magnificat szłam już uzbrojona i gotowa na wszystko. Tym razem nie dałam zwalić się z nóg.

Moje rozczarowanie wynika z faktu, że Chór zboczył z tematu. Więcej w Magnificacie było o kościele niż o kobietach. Co więcej stracił dużo ze swojej uniwersalności: zaczął mówić w imieniu „pewnych” kobiet, a nie jak wcześniej w imieniu ich wszystkich. Ten skrajnie liberalny głos zostawił kobiety spełniające się w roli matek i żon gdzieś na czarnym marginesie, jak zdrajczynie płci. Przykry jest dla mnie ten brak tolerancji i umiarkowania, bo takie bezkompromisowe wyzwalanie ze schematów i stereotypów prowadzi do uwięzienia w nowych. Teraz trzeba wspierać kobiety wyemancypowane, ale już niedługo będą obrony potrzebować te, które z własnej woli wybrały „tradycyjny” styl życia. Koło się toczy.  
Napisałam niewiele, ale przynajmniej mam poczucie spełnionego obowiązku. Jadę po nowe bilety. Zobaczymy, co się wydarzy na scenie w październiku.

1 komentarz: