piątek, 28 października 2011

WYZWOLENIE - czyli nadal potrzebujemy Konrada



Gdyby moja wiedza o literaturze początków XX w. była jeszcze trochę mniejsza, gdybym nie znała tytułu spektaklu, albo nie słyszała nigdy o Wyspiańskim, nie domyśliłabym się, że tekst sztuki nie jest współczesny. Stanowi on idealny komentarz do tego, co dzieje się obecnie w Polsce. Autor dramatu, nieżyjący od ponad stu lat, stał się w mojej ocenie prorokiem.
Na początku spektaklu na scenę wprowadzony zostaje „smoleński" krzyż i od tego momentu cała akcja rozgrywa się pod nim. Niektórych drażniła ta dosłowność nawiązania, ale wydaje się, że ten brak subtelności nie był przypadkowy. Na tle współczesnego polskiego symbolu domowych awantur  zbiera się grupa, z której co chwila  ktoś się wyłania, aby głosić własne mądrości. Każdy z nich ma inną radę dla narodu i inny pomysł na Polskę i każdemu udaje się na chwilę zahipnotyzować zebranych. Najpierw zgadzają się nie wymawiać nigdy słowa: Polska, by zaraz chóralnie to słowo wykrzykiwać; raz patrzą w górę, za chwilę padają na kolana z twarzą ku ziemi. Nie ważne co kto mówi, byle głośno i przekonująco.
W końcu entuzjastycznie z tłumu wyłania się postać, która niczym Jan Chrzciciel zapowiadający Jezusa, prorokuje pojawienie się Konrada (Marcin Sztabiński). Wyczekany zbawiciel narodu polskiego jest poważnie sfrustrowany widząc, co się w tym narodzie dzieje. W rozmowach, które prowadzi z każdym z zebranej wcześniej grupy, wypowiada swoje prawdy w sposób mocno cierpiętniczy.
Co mówi Polakom Konrad?  Mówi o tym, aby przestać być niewolnikiem własnej narodowości. Obowiązek patriotyzmu stał się przyczyną manipulacji i wypaczeń. Trzeba obudzić w sobie wolę i przestać udawać miłość, bo jest ona kłamstwem, którego powtórzenie nie sprawia nikomu trudności. Przede wszystkim mamy odrzucić poezję, która jest naszym prawdziwym więzieniem. Poezja jest matką wszystkich symboli, wszystkich haseł, które dawno straciły sens, ale wciąż straszą, jak widma. Ich ucieleśnieniem jest Geniusz (Jerzy Trela), który próbuje wprowadzić lud do grobu zagasłej przeszłości.  Czas odprawić dziady i przepędzić ducha romantyzmu.
Ojczyzna moja wolna, wolna…/ więc zrzucam z ramion płaszcz Konrada pisał po 1918 Antonii Słonimski. Po 1989 o porzuceniu paradygmatu romantycznego pisała też Maria Janion. Jednak wygląda na to, że Konrad jest nam wciąż potrzebny. Aktualność tekstu sprzed ponad stu lat jest szokująca, ale przede wszystkim niepokojąca. Jeżeli bowiem uznamy, wbrew temu co napisałam we wstępie, że Wyspiański prorokiem nie był, to trzeba przyjąć, że przez sto lat nie ruszyliśmy z miejsca. Przez cały wiek nasza mentalność nie uległa zmianie, a choć okupantów już nie ma, to upiory pozostały.  

1 komentarz: